Ne ma chyba drugiego tak kulinarnego święta jak Karnawał. Sama jego nazwa to zbitka dwóch włoskich słów carne vale, co można tłumaczyć jako pożegnanie mięsa. W Środę Popielicową zaczyna się długi okres Wielkiego Postu więc zawczasu trzeba było się dobrze najeść.
Jeśli chodzi o same Włochy to najbardziej znane są weneckie obchody karnawału umajone maskaradą oraz ogromnymi tłumami turystów – z kulinarnego punktu widzenia głównym bohaterem są Fritole, tutejsze pączki nadziewane rodzynkami. Większe wrażenie robi jednak impreza odbywająca się w piemonckiej Ivrei. Tutaj odbywa się wielka bitwa na pomarańcze. Każda dzielnica wystawia swoją drużynę tzw. Aranceri (niektóre zespoły są otwarte i przyjmują przybyszów zza granicy) aby w czasie karnawału pomarańczami obrzucać wozy wiozące dobrze osłoniętych przeciwników – mają być symbolem tyranii dawnych władców (a później francuskich okupantów).
We Włoszech Karnawał to też kolejna dobra okazja do ucztowania. Skoro ma być to „pożegnanie z mięsem” warto się najeść do syta. Na stołach nie królują jednak mięsiwa, ale raczej bogate i tłuste zapiekanki z makaronem w roli głównej. Tak jest m.in. w bogatej Emilii Romagnii na północy, gdzie jada się Pasticcio (w Ferrarze) oraz Timballo. Podobne upodobania mieli i mają też zamożni mieszczanie z Urbino, w Marche gdzie specjalnością jest Vincigrassi. Na przysmak tego typu można zresztą trafić nawet w Neapolu, gdzie na okoliczność karnawału serwuje się specjalną wersję Lasagna Riccia z charakterystycznym, karbowanym brzegiem.